Kiedy syn chce żenić się z mamą, a córka wychodzić za tatę- kontrowersyjne czy naturalne?
„Zwyczajni, dobrzy rodzice nie
chcą by dzieci ich uwielbiały . Umieją znieść zarówno to, że są idealizowani,
jak i to, że są nienawidzeni i mają nadzieję, że dzieci zobaczą w nich w
końcu to, kim naprawdę są – zwykłymi ludźmi”
Donald W.Winnicott
|
―――――――――――――――――――――――――――――――――――――――
Słowa Winnicotta rozbrajają mnie swoją prostotą i celnością. Skłoniły mnie do refleksji, która nie powstałaby bez udziału mojego czterolatka, jak i odkrycia, że mój blog żyje własnym życiem. Mimo, że nie ma mnie tu czynnie, to liczba czytelników jest dla mnie dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Wczorajszy wieczór spędziłam na powracaniu do wspomnień sprzed 4 lat, zawartych w skrupulatnie pisanych postach z 2013 r. i mniej skrupulatnie, ale chyba bardziej dojrzale w latach następnych.
- Skoro tak jest- pomyślałam -Skoro wciąż zaglądają tu ludzie, to i ja chcę coś z siebie dać.
Jakiś czas temu dałam się zwieść złudnemu przekonaniu, że w zasadzie to o czym tu pisać i z pewnością to nie będzie ciekawe. Na szczęście dzięki zwolnieniu tempa moich zawodowych spraw, udało mi się z tego złudzenia wydobyć. Czas, w którym jesteśmy obecnie, to czas fascynujących, lecz niełatwych przemian rozwojowych.
Te przemiany to również rodzicielskie wyzwania, w których najprościej ujmując uczucia naszych dzieci staja się niekiedy mieszanką miłości i nienawiści. Ktoś mógłby powiedzieć, że to przesada, biorąc pod uwagę jednak fakt, że rozwój emocjonalny naszego dziecka przebiega stopniowo a dla osiągnięcia dojrzałości musi być miejsce zarówno na te pozytywne jak negatywne odczucia, może warto przyjąć wiedzę rozwojową i poczynić własne obserwacje.
To właśnie w najbliższej relacji z rodzicami, dziecko ma szansę doświadczać swojej rozpaczy i gniewu, tak intensywnie jak tylko jego układ nerwowy na to pozwoli. Kiedy myślę o czterolatku to wiem, że wiele sprzecznych uczuć wiąże się z potrzebą rywalizacji o mamę i chęci zdominowania silnego taty w przypadku chłopców oraz równie silnej rywalizacji o tatę w przypadku dziewczynek. Ta z góry skazana na niepowodzenie walka musi oznaczać dla dziecka sporo frustracji.
Co mam na myśli? Z pewnością niejedna z Was usłyszała od swojego synka: "Mamusiu jesteś moją żoną" lub "Kiedy dorosnę to się z Tobą ożenię". Takie słowa mogą przybierać jeszcze bardziej złożoną postać i nabierać charakteru opowieści. Są wyrazem dziecięcej fantazji na temat połączenia z matką i wyeliminowania zagrożenia, jakim jest w tym układzie ojciec. W tzw. wg Freuda okresie edypalnym relacje mają prawo być napięte.
Z pewnością też niejeden z Was usłyszał od swojej córki: "Tatusiu będę Twoją żoną!".
Dziewczynki mogą domagać się szczególnej roli Taty przy usypianiu, co odzwierciedla potrzebę zdominowania matki. Chłopcy szczególną rolę w porze wieczornej mogą przypisywać mamie.
![]() |
źródło Pinterest by Winnin Brasil |
W tym czasie siła relacji małżeńskiej i obustronna świadomość jest niezwykle ważna. Mały człowiek niezależnie czy jest chłopcem, czy dziewczynką musi wiedzieć, że mama jest żoną taty, a tata mężem mamy. Niezależnie od tego jak silną frustrację przeżywa, to tylko konsekwentne i konkretne komunikaty pozwolą mu się z tego wydobyć.
Kiedy mówię mojemu synkowi spokojnie i rzeczowo o związku z jego tatą, zdarza się że protestuje a nawet składa propozycję swoich rozwiązań z tej sytuacji. Kiedy mówię mu, że kiedyś będzie taki duży jak tata i wtedy też zakocha się i będzie miał żonę. Słucha uważnie, lecz wciąż utrzymuje, że wybrałby właśnie mnie. Dla nas dorosłych te dyskusje mogą być zabawne, lecz mały człowiek z całą swoją mocą i sprytem kombinuje jak urealnić ten plan. Fantazja miesza się z rzeczywistością a emocje są bardzo silne. Stąd tak ważny nasz udział, by rozwój psychoseksualny dziecka przebiegał prawidłowo.
Zdaję sobie sprawę, że treść może budzić wiele pytań i wątpliwości. Bardzo bym tego chciała, by kiedyś to co piszę stało się przedmiotem żywej dyskusji na blogu. Jestem bardzo ciekawa Waszych doświadczeń na bieżąco, czy wspomnień z tego okresu.
Z momentem pójścia dziecka do szkoły mamy do czynienia z okresem tzw. latencji. Wówczas znów relacje stają się bardziej neutralne, pod warunkiem oczywiście, że wcześniejsza faza rozwojowa przebiegała pomyślnie.
Wielkie wyzwanie przyjąć, że przez jakiś czas nasze dziecko kieruje w naszą stronę sprzeczne uczucia. Wyraża złość a nawet gniew pomieszany z ogromną miłością. Ważne byśmy mogli spojrzeć na te napięcia z własnej, dorosłej perspektywy, która uświadamia sobie jak nasze dziecko próbuje scalić sobie i regulować różne odczucia, które w jego dorosłym życiu pozwolą mu zaangażować się w prawdziwy związek.
Sami jednak bardziej lub mniej też mamy prawo do frustracji. Im lepsza współpraca
i konsekwencja między rodzicami, im pełniejsza ich relacja partnerska tym lepiej dla całej rodziny.
Komentarze
Prześlij komentarz